Myślałeś, iż kupujesz okazyjnie używanego iPhone’a przez OLX? Okazuje się, iż musisz zapłacić podatek. Miliony Polaków kupujących przez platformy internetowe nie wiedzą o obowiązku PCC. Urząd skarbowy ma teraz dostęp do danych z Allegro, OLX i Vinted i zaczyna wysyłać wezwania.

Fot. Warszawa w Pigułce
Kupowanie używanych rzeczy przez internet stało się codziennością dla 75 procent Polaków. Problem w tym, iż większość kupujących nie ma pojęcia o podatkowych konsekwencjach swoich zakupów. Urząd skarbowy może zażądać 2 procent podatku od każdej transakcji powyżej 1000 złotych – i obowiązek spoczywa na kupującym, nie sprzedającym.
Era anonimowych zakupów w sieci definitywnie się skończyła. Unijna dyrektywa DAC7 zmusiła platformy do przekazywania danych użytkowników fiskusowi, a w 2025 roku liczba wezwań z urzędów skarbowych wyraźnie wzrosła. Dotyczy to nie tylko profesjonalnych handlowców, ale też osób, które raz kupiły coś droższego.
Podatek, o którym nikt nie mówi
Podatek od czynności cywilnoprawnych (PCC) to jedna z najbardziej ukrytych danin w polskim systemie podatkowym. Obowiązuje przy zakupie używanych rzeczy od osób prywatnych, jeżeli wartość przekracza 1000 złotych. Dotyczy telefonów, rowerów, laptopów, sprzętu fotograficznego czy mebli kupowanych przez OLX, Vinted czy Allegro Lokalnie.
Mechanizm jest prosty: przy zakupie za 1500 złotych trzeba zapłacić 30 złotych podatku (2 procent od wartości). Na złożenie deklaracji PCC-3 i wpłatę jest tylko 14 dni od zawarcia umowy – niezależnie czy była pisemna czy ustna.
Problem polega na tym, iż platformy internetowe nie informują kupujących o tym obowiązku. Użytkownicy dowiadują się o podatku dopiero z wezwania urzędu skarbowego, często miesiące po zakupie. To prowadzi do sytuacji, w której podatek trzeba zapłacić wraz z odsetkami i karami.
Szczególnie zaskakujące może być to, iż obowiązek dotyczy kupującego, nie sprzedającego. Większość ludzi intuicyjnie zakłada, iż to sprzedający powinien się rozliczyć z fiskusem.
Platformy donoszą na użytkowników
Wszystko zmieniła unijna dyrektywa DAC7, którą Polska wdrożyła w 2023 roku. Na jej mocy Allegro, OLX, Vinted, Facebook Marketplace i Airbnb muszą przekazywać administracji skarbowej szczegółowe dane o użytkownikach i ich transakcjach.
Fiskus otrzymuje imiona i nazwiska, adresy, numery PESEL, wartości sprzedaży i liczbę transakcji. Te informacje pozwalają identyfikować nie tylko sprzedających, ale też kupujących, szczególnie gdy system wykryje powtarzające się zakupy powyżej progu podatkowego.
Dla zwykłych użytkowników oznacza to koniec anonimowości zakupów internetowych. Każda transakcja powyżej 1000 złotych może zostać przeanalizowana przez algorytmy skarbowe i wywołać wezwanie do urzędu.
Platformy stały się faktycznie narzędziem do śledzenia obywateli w ich prywatnych transakcjach. To, co kiedyś było sprawą między dwiema osobami, teraz trafia do państwowych baz danych.
Kary bolą bardziej niż podatek
Nieświadomość przepisów może kosztować znacznie więcej niż sam podatek. Za niepłacenie PCC grożą kary od 466,60 złotych do choćby 93 320 złotych, w zależności od okoliczności. Do tego dochodzą odsetki za zwłokę i ewentualne postępowanie karne.
W praktyce oznacza to, iż za zaniedbanie 30-złotowego podatku można zapłacić kilkaset złotych kary. Urząd nie ma obowiązku informować o zasadach PCC przed nałożeniem sankcji – obywatel powinien sam znać prawo.
Wysokość kar zależy od tego, czy podatnik sam się zgłosi, jak długo trwało opóźnienie i czy działał umyślnie. Osoby, które otrzymują wezwanie z urzędu, są już w gorszej sytuacji niż te, które dobrowolnie zgłaszają zaległości.
System karania jest nieproporcjonalny do wagi wykroczenia. Za zakup używanego laptopa i zapomnienie o 40-złotowym podatku można dostać karę przewyższającą wartość samego urządzenia.
Pułapki w szczegółach
Przepisy zawierają pułapki, które mogą zaskoczyć choćby ostrożnych kupujących. W przypadku zestawów przedmiotów (telefon + słuchawki + etui) liczy się łączna wartość zakupu. Może się okazać, iż pozornie niewielka transakcja przekroczy próg 1000 złotych.
Podobnie jeżeli ktoś kupuje kilka rzeczy od tej samej osoby w krótkim czasie – choćby w oddzielnych transakcjach – urząd może potraktować to jako jedną umowę o wyższej wartości.
Wyłączenia z PCC są ograniczone: nie dotyczy zakupów od firm z fakturą VAT, transakcji między najbliższymi członkami rodziny oraz umów do 1000 złotych. Wszystkie inne przypadki mogą generować obowiązek podatkowy.
Definicja „najbliższej rodziny” też może zaskoczyć – obejmuje tylko małżonków, dzieci, rodziców i rodzeństwo. Zakup od kuzyna, teścia czy partnera spoza małżeństwa już podlega opodatkowaniu.
Jak się bronić
Najprostszym rozwiązaniem jest świadome podejście do większych zakupów online. Przy transakcjach powyżej 1000 złotych warto od razu zaplanować podatek jako część kosztów zakupu.
Formularz PCC-3 można pobrać i wypełnić online w e-Urzędzie Skarbowym. Procedura jest prosta, ale wymaga pamiętania o 14-dniowym terminie. Opóźnienie automatycznie generuje odsetki i może prowadzić do kar.
W przypadku wątpliwości warto skonsultować się z doradcą podatkowym, szczególnie przy zakupach zbliżonych do progu 1000 złotych. Koszt konsultacji może być niższy niż ewentualne kary za błędne rozliczenie.
Niektórzy kupujący próbują obchodzić przepisy, deklarując niższą wartość transakcji. To jednak ryzykowne, bo urząd może zakwestionować wycenę i nałożyć dodatkowe kary za podanie nieprawdziwych danych.
Nowa rzeczywistość zakupów online
Zmiana przepisów oznacza koniec ery beztroskich zakupów w internecie. Każda transakcja powyżej 1000 złotych niesie ze sobą formalne obowiązki, które wcześniej można było ignorować.
Dla platform internetowych to także wyzwanie wizerunkowe. Użytkownicy mogą zacząć unikać większych transakcji, wiedząc o podatkowych konsekwencjach. To może wpłynąć na popularność niektórych kategorii produktów.
Fiskus zyskał nowe narzędzie do śledzenia obywateli, ale jednocześnie stworzył system, który karze nieświadomość przepisów. Dla milionów Polaków kupujących online oznacza to konieczność nauczenia się nowych zasad lub ryzyko bolesnych kar.
W erze wzrastających cen używane rzeczy miały być sposobem na oszczędzanie. Tymczasem okazuje się, iż choćby w tym obszarze państwo znalazło sposób na dodatkowe podatki.