Duda posłuchał apelu Tuska. Pośmiertnie odznaczył ofiarę morderstwa na UW

6 godzin temu
Małgorzata Dynak została pośmiertnie odznaczona przez prezydenta Andrzej Dudę Złotym Krzyżem Zasługi. Wcześniej apelował o to premier Donald Tusk. Dziś odbył się pogrzeb pani Małgorzaty, ofiary brutalnego morderstwa na Uniwersytecie Warszawskim.


"Prezydent RP Andrzej Duda nadał za zasługi w działalności na rzecz społeczności lokalnej Złoty Krzyż Zasługi pośmiertnie Małgorzacie Dynak" – brzmi komunikat wydany przez Kancelarię Prezydenta. Pani Małgorzata to ofiara morderstwa, do jakiego doszło na terenie kampusu Uniwersytetu Warszawskiego 7 maja.

"Odznaczenie, w imieniu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, przekazał na ręce najbliższej rodziny Sekretarz Stanu w KPRP Minister Andrzej Dera podczas uroczystości pogrzebowych, które odbyły się 19 maja br. w Kościele pw. Opatrzności Bożej w Warszawie" – informują przedstawiciele KPRP.

Kilka dni temu premier Donald Tusk poinformował, iż przyznał nagrody finansowe rannemu strażnikowi UW oraz oficerowi Służby Ochrony Państwa. Chodzi o mężczyzn, którzy interweniowali podczas ataku na Uniwersytecie Warszawskim. Premier przyznał też renty specjalne dzieciom zamordowanej 53-letniej kobiety. Donald Tusk dodał, iż wystąpił też do prezydenta o przyznanie im odznaczeń.

Przypomnijmy: podejrzany o morderstwo to Mieszko R., 22-letni student wydziału prawa UW. Prokuratura podała, iż nie był pod wpływem narkotyków ani alkoholu, a śledczym powiedział, iż świat dzieli się na drapieżników i ofiary i myślał, iż jeżeli kogoś zabije, zostanie drapieżnikiem. Przebywa teraz w areszcie śledczym i zostanie poddany obserwacji psychiatrycznej.

Portret zamordowanej jak "atrakcja turystyczna"


Niedawno swoimi odczuciami na temat tej zbrodni podzielili się strażnicy uniwersyteccy. Mimo nieoficjalnego zakazu kontaktowania się z mediami zdecydowali się na rozmowę z Dariuszem Faronem, dziennikarzem Wirtualnej Polski. Opowiedzieli mu o swoich odczuciach i problemach, z jakimi muszą się codziennie mierzyć.

Dodają też, iż wbrew dotychczasowym doniesieniom, podczas tragicznej sytuacji, gdy student zamordował portierkę, interweniowało dwóch strażników. – Tomek usłyszał jakieś krzyki. Wyskoczył zza żywopłotu i zobaczył człowieka schylonego nad leżącą kobietą. Zapytał, w czym może pomóc. Miał usłyszeć od napastnika: "Jej już nic nie pomoże" – mówią strażnicy.

– Później ten człowiek ruszył na niego z siekierą. Nasz strażnik zareagował modelowo. Tak chwycił napastnika i go docisnął, iż znacząco ograniczył mu możliwość ataku. Mimo to otrzymał przy tym ciosy. Drugi kolega, Darek, który do nich dobiegł, wytrącił sprawcy siekierę. Później go obalili – tłumaczą.

Dopiero potem dołączył do nich wspomniany na przykład przez premiera Tuska oficer SOP.

Mówią też, iż wiele doniesień jest nieprawdziwych. W rzeczywistości nie było uciętej głowy, o które mówiły pierwsze docierające z UW pogłoski. Dodają, iż to nieprawda, jakoby napastnik miał chodzić po kampusie przez dłuższy czas z siekierą w ręku. Boli ich brak szacunku i niedocenianie ich pracy oraz roli.

– Prawda jest taka, iż nikt nas nie szanuje. Robimy za najniższą krajową. Czytam wypowiedzi pana rektora, iż nasze uprawnienia mają się niedługo zmienić. Mam taką nadzieję, bo rozmawiamy naprawdę o podstawach. Czuję się nie jak strażnik, tylko jak pachołek do przestawiania – mówi jeden z nich w rozmowie z wp.pl. Pytani o to, co teraz jest dla nich najtrudniejsze, mówią o swoim stresie, napięciu, przygnębieniu.

Przyznają, iż boli ich, gdy setki ludzi robią zdjęcia portretu zamordowanej pani Małgorzaty. Ich koleżanka stała się "niemalże atrakcją turystyczną", przy jej portrecie pozują choćby politycy i wrzucają te zdjęcia do mediów społecznościowych. – Nie rozumiem, jak na takiej tragedii można robić politykę. W moim odczuciu to dla rodziny pani Małgosi krzywdzące i upokarzające. Wyraz braku szacunku – mówi jeden ze strażników.

Idź do oryginalnego materiału