W centrum lokalnej debaty w Pionkach znalazł się temat sztuki współczesnej w przestrzeni publicznej. Wszystko za sprawą projektu Parku Rzeźby, którego inicjatorem i kuratorem był Zbigniew Belowski. Choć projekt zyskał uznanie wielu środowisk artystycznych, jego realizacja została zatrzymana. O kulisach tej historii, książce dokumentującej projekt oraz wizji sztuki w małym mieście, rozmawia z autorem Mariusz Grotkowski.
Mariusz Grotkowski: Panie Zbigniewie, zanim przejdziemy do samego projektu, proszę powiedzieć – dlaczego postanowił Pan opisać tę historię właśnie w formie książki?
Zbigniew Belowski: Dla mnie książka to forma pamięci. Jako były dyrektor Mazowieckiego Centrum Sztuki Współczesnej Elektrownia zawsze uważałem, iż każda wystawa, każde działanie artystyczne powinno pozostawić po sobie ślad – materialny, namacalny. „Historia przerwanego projektu” to nie tylko dokumentacja tego, co się wydarzyło. To także próba wytłumaczenia, czym była ta inicjatywa, dlaczego powstała i dlaczego – niestety – została zatrzymana. Chciałem, by ta opowieść była dostępna, przystępna. Krótka, ale treściwa. Żeby każdy, choćby niezainteresowany sztuką na co dzień, mógł się w nią zagłębić i zrozumieć, o co tak naprawdę chodziło. Co więcej, uznałem, iż muszę zareagować, gdy pojawiły się głosy nie tylko krytyczne, ale wręcz obraźliwe – o rzekomym zawłaszczaniu przestrzeni miejskiej, o „dziwnej” sztuce. Nie mogłem przejść obojętnie wobec prób zdezawuowania wieloletniego wysiłku i zaangażowania wielu osób.
Mariusz Grotkowski: A chodziło o Park Rzeźby w Pionkach. Skąd się wziął ten pomysł?
Zbigniew Belowski: Ten pomysł dojrzewał we mnie przez lata. Już w latach 80., gdy kierowałem Miejskim Ośrodkiem Kultury w Pionkach, fascynowały mnie działania artystyczne w przestrzeni miejskiej. Byłem w wielu miejscach, widziałem, jak sztuka może ożywiać miasto, inspirować ludzi. W Pionkach tego brakowało. To miasto było – i niestety w wielu aspektach przez cały czas jest – niedostatecznie przygotowane na kontakt ze sztuką nowoczesną. Ale nie dlatego, iż mieszkańcy nie chcą – tylko dlatego, iż przez lata nie mieli okazji jej doświadczyć. Dlatego, gdy pojawiła się możliwość, by wrócić do tej idei, nie wahałem się. Zbudowałem wokół projektu środowisko, zebrałem artystów, zdobyłem środki, znalazłem wsparcie władz samorządowych – przynajmniej początkowo. Park Rzeźby miał być przestrzenią otwartą, żywą – miał wciągać mieszkańców w dialog. Nie jako pomnik, ale jako proces.
Mariusz Grotkowski: Projekt przez kilka lat się rozwijał, ale został przerwany. Co się stało?
Zbigniew Belowski: Niestety, po zmianie władz samorządowych, atmosfera wokół projektu zaczęła się psuć. Punktem zapalnym było odrzucenie przez nowego burmistrza dotacji na instalację Beaty Konarskiej. To była symboliczna decyzja – nie o pieniądzach, ale o stosunku do całej idei. Ta konkretna instalacja, „Kosmos”, była dziełem o wyjątkowych walorach edukacyjnych i estetycznych. Odrzucenie jej nie miało racjonalnych podstaw. Potem przyszły anonimowe komentarze w internecie, absurdalne zarzuty o „prywatnej galerii”, o „wyrzutniach rakiet” i „kaloryferach”. Ale co mnie najbardziej rozczarowało – niektórzy, którzy wcześniej byli zachwyceni rzeźbami, nagle po zmianie politycznej zmienili front i zaczęli je publicznie krytykować. To było bolesne.
Mariusz Grotkowski: Padały też zarzuty, iż te prace nie mają związku z lokalną tożsamością…
Zbigniew Belowski: Tak, ale to nieporozumienie. Sztuka współczesna nie musi być ilustracją lokalnych mitów. Ona ma inspirować, prowokować do myślenia, zmieniać sposób postrzegania świata. Nie każdy musi rozumieć rzeźbę abstrakcyjną – ale to nie znaczy, iż nie ma ona wartości. Zresztą, większość tych prac była prezentowana wcześniej w Orońsku – w Centrum Rzeźby Polskiej. To nie są przypadkowe formy. W Pionkach jest w tej chwili 23 obiekty, w różnych konstelacjach, a mogło być ich więcej, gdyż wielu znanych polskich artystów deklarowało chęć włączenia się w ten projekt. To są nazwiska znane w całym świecie sztuki. A iż ktoś nie widzi sensu w metalowej strukturze? Trzeba się nauczyć czytać formy, nie tylko litery. To wyzwanie intelektualne, ale też szansa na rozwój. Taka była moja intencja – dać ludziom impuls.
Mariusz Grotkowski: A jak reagowali mieszkańcy?
Zbigniew Belowski: Najczęściej – bardzo pozytywnie. Dzieci robiły zdjęcia, przedszkolanki prowadziły lekcje w plenerze, ludzie pytali, dziękowali. Oczywiście, byli też krytycy. Ale jak powiedziała Wanda Czełkowska: rzeźba to wydarzenie intelektualne. Trzeba chcieć ją zrozumieć. I wiele osób właśnie to zrobiło. Nie zapomnę starszej pani, która zatrzymała się przed rzeźbą „Tancerka” i powiedziała: „Wie pan, ja nie wiem, co to znaczy, ale ona coś we mnie porusza”. Dla mnie – bezcenne. Poza tym wielu sąsiadów wspierało projekt nie tylko słowem, ale fizycznie pomagało przy montażu, transportach, logistyce. To było coś więcej niż inicjatywa artystyczna – to był wspólny wysiłek.
Mariusz Grotkowski: Czy widzi Pan szansę na kontynuację projektu?
Zbigniew Belowski: Nie mam zamiaru się poddawać. Wierzę, iż przyjdzie moment, w którym zdrowy rozsądek wróci. Mam jeszcze pomysły, mam wsparcie wielu ludzi. Chciałbym np. wznowić ideę galerii sztuki – choćby w formie eksperymentalnej, przez witrynę, na początek. Sztuka nie potrzebuje wielkich pieniędzy, potrzebuje przestrzeni i otwartych głów. Poza tym, projekt Parku Rzeźby żyje dalej – część rzeźb stoi, przyciąga uwagę. Ludzie się z nimi utożsamiają. I wiem, iż jeżeli tylko będzie wola – wrócimy do tej koncepcji. Może nie w pełnej formie, ale w duchu.
Mariusz Grotkowski: Dziękuję za rozmowę.
Zbigniew Belowski: Również dziękuję. Projekt może być przerwany – ale nie zakończony. Bo sztuka, jeżeli jest prawdziwa, zawsze znajdzie sposób, by się odrodzić. A ja, póki mam siły i wsparcie, będę to robił dalej – dla Pionek, dla ludzi i dla idei, która wciąż jest aktualna.