Ceniony naukowiec z Uniwersytetu Jagiellońskiego był tylko świadkiem w śledztwie dotyczącym oskórowania krakowskiej studentki. Prokuratura traktowała go jednak tak, jakby był głównym podejrzanym. Przeszukano jego mieszkania, miejsce pracy, sprawdzano go wariografem, wreszcie pobrano do badań jego włosy. Działania prokuratury miały doprowadzić do "fizycznego i psychicznego złamania" mężczyzny. Niespełna trzy miesiące po trwającym całą noc przesłuchaniu doktor Mariusz Gajda odebrał sobie życie.