Z adresu e-mail [email protected] dotarła do „Gazety Trybunalskiej” niepodpisana korespondencja, która w sposób naturalny wzbudziła naszą czujność. Nieznany autor domaga się usunięcia materiału prasowego i straszy prokuraturą.
Poprzednim razem z tego samego adresu do redakcji dotarło pismo podpisane przez Artura Wolskiego, znanego i podziwianego w niektórych kręgach, piotrkowskiego dziennikarza i naukowca, co nie nasuwało żadnych zastrzeżeń. Efektem tej korespondencji był tekst pt. „Naukowiec i dziennikarz Wolski poczuł się szkalowany”.

Tym razem nie sposób uwierzyć, iż autorem e-maila, jest rzeczywiście historyk, politolog, wykładowca Akademii Piotrkowskiej i dziennikarz – dr Artur Wolski. Korespondencja, zamiast przypominać rzeczowe pismo, stanowi zbiór chaotycznych zdań o fatalnej formie, których nie powstydziłby się rozemocjonowany, niedouczony internauta nie potrafiący jasno wyrazić swojego stanowiska, albo ktoś pod wpływem alkoholu lub środków odurzających, ale na pewno nie naukowiec.
Jeśli dr Artur Wolski poinformuje redakcję, iż to nie on jest autorem wiadomości sprawa zostanie natychmiast zgłoszona do organów ścigania. Udostępniony zostanie także adres IP identyfikujący nadawcę, Z życia publicznego należy eliminować podszywaczy, spamerów i hejterów, którzy żerują na zdrowej tkance komunikacji elektronicznej.
Jednak z ostrożności redakcyjnej, w przypadku tej klasy historyka, politologa, pracownika naukowego Zakładu Historii i błyskotliwego dziennikarza – choćby jeżeli jego aktualna rola w mediach „piotrkowskiego Ruperta Murdocha”, Tomasza Stachaczyka, została zredukowana do wykonywania najprostszych zadań z gatunku tzw. reporterki miejskiej – mają zastosowanie specjalne przywileje. Z tego względu nie możemy sobie pozwolić na pozostawienie nadesłanego „dzieła” bez odpowiedzi choćby jeżeli jego forma i treść budzą wątpliwości i niesmak.
„Skompromitowany autor” – określenie to odnosi się wprost do zachowań i faktów opisanych wcześniej w publikacjach naszej redakcji. Nie jest to obelga, ale ocena mieszcząca się w granicach dozwolonej krytyki prasowej. Sąd Najwyższy i Europejski Trybunał Praw Człowieka wielokrotnie podkreślały, iż osoby aktywne w przestrzeni publicznej muszą liczyć się z ostrą, a choćby dosadną krytyką. Próba kwalifikowania tego jako „przestępstwa” jest nie tylko bezpodstawna, ale także ilustruje brak zrozumienia podstawowych mechanizmów debaty publicznej. Niezależnie od tego uważam użycie takiego określenia za najłagodniejsze z możliwych wobec osoby, która brała udział w próbie zdyskredytowania Małgorzaty Warzechy – legendy łódzkiego dziennikarstwa radiowego, co zostało opisane w artykule red. Baryły pt. „Być jak Artur Wolski„. Proces kompromitacji wykładowcy akademickiego dr Wolskiego pogłębia się z każdym opublikowanym tekstem prasowym, w którym stosuje plagiat.
Rzekome naruszenie ochrony danych osobowych – twierdzenie, iż publikacja adresu e-mail stanowi złamanie przepisów o ochronie danych osobowych, jest bezzasadne i dowodzi elementarnej nieznajomości prawa. Adres e-mail [email protected] podobnie jak adres Wiatraczna 13, Piotrków Trybunalski czy numer telefonu 694876223, są publicznie dostępne na stronach internetowych (> link). Przekonanie, iż ich przytoczenie stanowi „naruszenie prawa”, jest całkowicie absurdalne. Uczciwie trzeba przyznać, iż jak na naukowca, dr Wolski zaskakuje ignorancją w kwestiach elementarnej interpretacji przepisów.
Forma wiadomości – zawarte w e-mailu sformułowania („Nie pozdrawiam”, groźby sądowe i prokuratorskie, porównania do osób skazanych za przestępstwa kryminalne) nie mieszczą się w żadnych standardach kulturalnej komunikacji. Skandaliczny ton tej korespondencji świadczy raczej o nieumiejętności panowania nad emocjami i posługiwania się językiem polskim niż o merytorycznych argumentach. Trudno nie zauważyć, iż sposób prowadzenia dyskusji bardziej kompromituje doktora Wolskiego i uczelnię w której wykłada niż redakcję.
Zapowiedź postępowań sądowych i prokuratorskich – dr Wolski ma pełne prawo kierować zawiadomienia do odpowiednich instytucji, jednak podkreślam, iż redakcja działa w ramach prawa i wolności prasy. Próby zastraszania takimi zapowiedziami są nieskuteczne i świadczą o niezrozumieniu zasad demokratycznego państwa prawa. jeżeli doktor lub jego podróbka odczuwają trudności w sformułowaniu poprawnego zawiadomienia, redakcja „Gazety Trybunalskiej” – z troski o uniknięcie kompromitacji – może przygotować dla nich projekt donosu, aby nie narażali się na kolejną śmieszność – tym razem w oczach prokuratury. Wystarczy wyrazić wolę.
Podsumowując: jeżeli rzeczywiście autorem korespondencji jest dr Artur Wolski, to jej forma i treść stanowią przykre świadectwo dla naukowca i dziennikarza. „Gazeta Trybunalska” w całej swojej historii nigdy nie uległa presji, ani próbom zastraszania. Krytyka będzie skierowana zawsze tam, gdzie uznamy ją za uzasadnione. Już teraz zapowiadam, iż w najbliższym czasie ukażą się inne materiały dotyczące działalności prasowej Wolskiego.
→ K. Kozielski
2.09.2025
• collage: barma / Gazeta Trybunalska
• więc tekstów dotyczących Wolskiego: > tutaj