Mieszkańcy Starej Wsi w strachu po okrutnej zbrodni. „To, co się dzieje, mogliśmy oglądać w filmach”

news.5v.pl 6 godzin temu

Sobota 28 lipca, godz.12.30, centrum Starej Wsi w powiecie limanowskim. Przed miejscowym kościołem parkują dwie półciężarówki. Kierowca pierwszej z przestrzeni ładunkowej pojazdu wyciąga wielkie kosze z kwiatami, które po chwili wnosi do kościoła. Za kilkadziesiąt minut ma się tu odbyć ślub. W tym samym czasie z drugiej furgonetki wysiada czterech policyjnych kontrterrorystów z zamaskowanymi twarzami i w mundurach koloru khaki. Na trawniku przed pojazdem wyciągają z walizek karabiny i sprawnie łączą razem części broni, która po zmontowaniu mierzy dobrze ponad 1,5 metra.

— To, co się dzieje w naszej wsi, normalnie mogliśmy oglądać w amerykańskich filmach akcji — mówi Władek, około 50-letni mężczyzna, który temu wszystkiemu przygląda się z odległości około 30 metrów. — Zabójstwa z broni palnej, poszukiwania po lesie. Normalnie jak w jakimś „Rambo”. Poczucie, iż tu stało się coś naprawdę poje*****o, potęguje jeszcze ten helikopter, który lata tu od rana. Co się dzieje z naszym krajem. To drugi podobne morderstwo w Małopolsce w ciągu tygodnia. To był taki spokojny kraj.

Mężczyzna przerywa swoją wypowiedź, gdy niemal na zawołanie znad lasu wyłania się sylwetka policyjnego helikoptera Black Hawk. Maszyna jest naprawdę głośna i mało co słychać, gdy jej pilot kręci kółko nad centrum wsi, czyli kościołem, sąsiadującym z nim boiskiem piłkarskim i szkołą. W szkole policja zrobiła swoje centrum dowodzenia. Przed budynkiem zaparkowanych jest kilkadziesiąt radiowozów oraz kilka opancerzonych wozów bojowych. Radiowozy ciągle rotują. Przywożą nowych policjantów i odjeżdżają, by zrobić miejsce dla kolejnych. Policjanci wchodzą do szkoły, odbierają rozkazy i wyjeżdzają do lasu.

W piątek 27 czerwca około godz. 10.30 w Starej Wsi w powiecie limanowskim doszło do strzelaniny, w wyniku której zginęło młode małżeństwo — mężczyzna w wieku 31 lat i kobieta w wieku 26 lat. Postrzelona została także starsza kobieta. W domu była także roczna córeczka pary, ale jej nic się nie stało.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Tadeusz Duda będzie „drugim Jaworkiem”?

— Dziś od rana w akcji poszukiwawczej, pogoni za podejrzewanym o morderstwo Tadeuszem Dudą uczestniczy już kilkaset osób — mówi w rozmowie z Onetem asp.szt. Jolanta Batko, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Limanowej. — To nie tylko mundurowi z komendy w Limanowej, ale też z całej Małopolski oraz posiłki z innych województw. Do tego jest centralny pododdział kontrterrorystyczny policji „BOA”, przewodnicy psów tropiących i załoga naszego policyjnego helikoptera. Wspomagają nas w terenie także przewodnicy leśni, którzy znają miejscowy teren.

Asp. Batko przyznaje, iż Duda uciekł do lasu, który rośnie na olbrzymim obszarze. To trudny teren do poszukiwań. Zlokalizowany jest na stromym zboczu. Wiele leśnych ostoi jest niedostępnych. Zdaniem policji psy miały jednak podjąć tropy. Policjantka dodaje, iż siły wysłane na poszukiwania cały czas rosną i tak będzie w miarę potrzeby także w kolejnych godzinach i być może dniach.

— Duża ilość policjantów z wydziałów ruchu drogowego komend z całej Małopolski prowadzi też kontrole na drogach w całym regionie — przyznaje oficer Batko. — Sprawdzamy, czy poszukiwany nie próbuje wyjść z obławy, siedząc w jakimś pojeździe.

Swój samochód Audi A4 zbieg porzucił jeszcze w piątek w okolicach lasu na zboczach Ostrej. Policja bierze jednak pod wagę ewentualność, iż ktoś mu pomaga, choćby wbrew własnej woli.

***

— Uparli się tego lasu i przeszukują go z uporem maniaka. A tak na logikę… jego dawno już tam nie ma — mówi jedna z mieszkanek Starej Wsi. — Skoro uciekł im wczoraj, to nie siedzi w lesie, który przeszukują mundurowi, tylko dawno przemieścił się w inne miejsce. choćby pieszo przez tyle godzin to on już mógł pod Nowy Sącz dojść. A jak był przygotowany na to, co zrobi, to wsiadł gdzieś dalej w autobus i teraz to już choćby na Słowacji będzie — uważa.

Innego zdania jest z kolei mąż kobiety, który przysłuchuje się rozmowie. Jego zdaniem policja rzuciła do Starej Wsi ogromne siły, bo nie chce powielić błędów popełnionych „w sprawie Jaworka”.

— Z tego, co słyszałem i czytałem o tamtej sprawie, to oni wówczas trochę odpuścili po czasie te przeszukiwania lasu, do którego uciekł Jaworek. Uznali, iż na pewno ten wydostał się z obławy i uciekł za granicę — przypomina mężczyzna. — Później był „zonk” gdy Jaworek po latach odnalazł się w okolicach miejsca, gdzie popełnił zbrodnię. Ukrywała go ciotka. Dlatego teraz policja musi wszystko sprawdzić dokładnie i dosłownie „przeczesać” ten las, zanim weźmie pod uwagę inne scenariusze.

***

W sobotę od mieszkańców Starej Wsi porównanie obecnych poszukiwań do sprawy Jacka Jaworka słyszałem jeszcze kilka razy. Podobieństw jest aż nadto. Jacek Jaworek w lipcu 2021 r. we wsi Borowce pod Częstochową zabił swojego brata, bratową i bratanka. Strzelał do nich z broni. Później uciekł do lasu. Odnalazł się niemal dokładnie trzy lata później. Popełnił samobójstwo w centrum sąsiedniej wsi Dąbrowa Zielona. Wcześniej odwiedził groby zamordowanych przez siebie krewnych. Dopiero po odkryciu jego zwłok policja ustaliła, iż po morderstwie ukrywał się przez dłuższy czas u bezdzietnej ciotki — swojej matki chrzestnej.

***

Drugim porównaniem, które przytaczają mieszkańcy Starej Wsi, jest film… „Rambo”. W klasyku z Sylvestrem Stallone’m główny bohater ucieka do lasu w górach, gdzie policja bezskutecznie próbuje go pojmać. Uciekinier czuje się tam świetnie, poszukujący mają jednak problemy.

— I jeżeli Duda jest dalej w tym lesie, to będzie scenariusz jak z tego „Rambo” — mówi jeden z mieszkańców górnej części Starej Wsi. Jego dom jest blisko zabudowań, w których w piątek doszło do tragedii. — Tadeusz te lasy zna. On w nich był wiele razy. Wie, gdzie tam są jaskinie, bo są. Wie gdzie jakieś polany, gdzie jest strumień i gdzie są drogi. Policja tego wszystkiego nie wie, Dlatego on będzie się sprytnie ukrywał. To jest teren górski, stromy. Jak on ma broń to jeszcze do tych policjantów może strzelać. Desperat nie powstrzyma się przed niczym. Dlatego policja wchodzi tam z ostrą bronią. Oni też nie będą ryzykować swojego życia, by na siłę zakuć go w kajdanki. Jak go zobaczą i Duda się nie podda, to padną strzały — przekonuje.

Jeszcze inne spostrzeżenie ma Gosia, którą spotykamy przed sklepem w Starej Wsi. Ta uważa, iż jeżeli ktoś z miejscowości zdecyduje się pomóc poszukiwanemu w ukryciu się przed policją, to przez wiele miesięcy może to zostać niezauważone. — Stara Wieś jest tak zbudowana, iż domy są bardzo mocno rozsiane po okolicznych wzgórzach. Czasem od domu do domu jest kilkaset metrów. Jest też sporo pustostanów. W takich miejscach łatwo się będzie ukrywać. Dziwię się, iż policja jeszcze tych miejsc nie sprawdza — mówi.

Strzelał, bo chciał zemścić się za niekorzystne dla siebie zeznania?

Część mieszkańców Starej Wsi przekonuje, iż poszukiwany Tadeusz Duda w przeszłości był myśliwym i polował w lesie, do którego uciekł. Takie informacje jeszcze w piątek podała część mediów. Policja w sobotę nie potrafiła jednak tego potwierdzić. Dementuje to również Polski Związek Łowiecki.

— Poszukiwany na pewno nie miał w chwili zabójstwa pozwolenia na broń — mówi Onetowi aspirant sztabowa Jolana Batko. — Czy miał w przyszłości takie pozwolenie, ale później zostało mu ono odebrane? Nie potrafię w tej chwili odpowiedzieć na to pytanie. Nie sprawdzaliśmy jeszcze tego — przyznaje.

Policjantka potwierdza jednak, iż podejrzewany o morderstwo mężczyzna był policji „znany”. W jego domu miały miejsce interwencje związane z przemocą domową.

— Według naszych ustaleń, w dniu zabójstwa on wyszedł ze swojego domu i przeszedł do stojącego po sąsiedzku budynku, w którym mieszkali jego teściowie. Strzelił tam do swojej teściowej. Kobieta żyje. Jej stan jest jednak ciężki, 75-latka walczy o życie w szpitalu. Po pierwszym strzale napastnik poszedł do położonego na tym samym osiedlu innego domu. To dystans co najwyżej kilkuset metrów. Tam zabił strzałem z broni palnej swoją córkę i jej męża, a swojego zięcia. W tym domu była jeszcze bardzo mała dziewczynka. Wnuczka napastnika i córka ofiar. Dziecku nic nie jest. Opiekę nad maluszkiem sprawują członkowie rodziny — mówi rzeczniczka limanowskiej policji.

O awanturach w domu Dudów mówią też bliżsi i dalsi sąsiedzi miejsca, w którym doszło do tragedii.

— Ludzie gadają, iż oni dzień przed tą tragedią, czyli w czwartek mieli sprawę rozwodową. Na tej sprawie wszyscy zeznali, iż ojciec jest szaleńcem i się nad rodziną znęca. Córka i zięć tez zeznawali przeciwko niemu. Za to miał się zemścić. Czy to prawda? Tego pewnie dowiemy się w kolejnych tygodniach, gdy policja i prokuratura zdradzą więcej szczegółów tego makabrycznego wydarzenia — mówi jedna z mieszkanek.

— Nas natomiast, oczywiście o ile wcześniej go nie znajdą, przez kolejne kilka, kilkanaście dni czeka życie w strachu — mówi kolejna z mieszkanek Starej Wsi. — Nikt z nas nie ma pewności czy taki człowiek nie wyjdzie z lasu i znów nie zacznie strzelać. Niby żyjemy normalnie, ale człowiek dziś więcej ogląda się za siebie. Zwłaszcza iż tu z każdego domu do lasu blisko…

Idź do oryginalnego materiału