Mieszkasz w bloku? Szykuj się na finansowy cios. Niedługo do skrzynek trafią listy grozy

7 godzin temu

Miliony mieszkańców bloków oddychają przedwcześnie z ulgą. Początek 2025 roku przyniósł łagodne podwyżki, ale to tylko cisza przed burzą. Prawdziwy rachunek za rosnące koszty przyjdzie jesienią, gdy zarządy spółdzielni przedstawią mieszkańcom faktury, których nie da się już dłużej ukrywać.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce

Mieszkańcy spółdzielni mieszkaniowych mogą czuć się uspokojeni przez względnie spokojny początek roku. Zamiast zapowiadanych dwucyfrowych podwyżek większość zarządów ograniczyła się do kilkuprocentowych korekt, a niektóre w ogóle nie podniosły opłat. To jednak tylko pozorny spokój, bo fundamentalne problemy finansowe zostały jedynie odłożone w czasie.

Taktyczne odkładanie prawdy o kosztach

Pierwsza połowa 2025 roku zaskoczyła mieszkańców bloków pozytywnie, ale nie bez przyczyny. Zarządy spółdzielni świadomie unikały konfrontacji z lokatorami.

Presja społeczna odegrała kluczową rolę w tej strategii wyczekiwania. Zarządy spółdzielni, które pamiętają protesty z końca 2024 roku, wolały nie ryzykować konfrontacji w pierwszych miesiącach nowego roku. Niektóre wykorzystały też fakt, iż wprowadzały podwyżki już wcześniej, pod koniec ubiegłego roku, co pozwoliło im teraz zachować pozory stabilności cenowej.

Jak podaje portal Money.pl, ekspert rynku nieruchomości Tomasz Błeszyński ostrzega, iż fala podwyżek ruszyła już we wrześniu poprzedniego roku i nic nie wskazuje na to, by coś miało ją zatrzymać. Spółdzielnie mieszkaniowe konsekwentnie przerzucają na lokatorów wszystkie wyższe koszty, których nie da się już dłużej ignorować.

Lawina kosztów nie zna litości

Rzeczywistość ekonomiczna nie znika pod wpływem życzeń mieszkańców ani taktycznych manewrów zarządów. Płaca minimalna skoczyła z 4300 do 4666 złotych brutto, co oznacza wzrost o 9,2 procent względem średniorocznej wartości z 2024 roku. Każdy konserwator, pracownik sprzątający czy ochrony zatrudniony w spółdzielni musi dostać podwyżkę, a to przekłada się na setki tysięcy złotych więcej w budżecie każdej większej spółdzielni.

Ceny wody rosną o dwanaście-trzynaście procent rocznie w większości polskich miast. Portal Interia.pl podaje przykład Częstochowy, gdzie Spółdzielnia Mieszkaniowa „Północ” wprowadziła dwie podwyżki w 2025 roku, a mieszkańcy płacą teraz choćby za korzystanie z domofonów. Materiały budowlane podrożały o kilkanaście procent, a usługi remontowe poszły w górę w podobnym tempie. Każdy hydraulik, elektryk czy malarz podnosi stawki, bo sam płaci więcej za wszystko.

Do tego dochodzą nowe regulacje prawne, których spółdzielnie nie mogą zignorować. Unijne wymogi termomodernizacji, obowiązkowe przeglądy techniczne, wymiana liczników ciepła czy modernizacja wind – lista kosztowych obowiązków rośnie z miesiąca na miesiąc, a spółdzielnie nie mają alternatywy dla ich realizacji.

Jesień przyniesie gorzką prawdę o rachunkach

Kluczowy dla mieszkańców bloków będzie okres od września do listopada, gdy realizowane są walne zgromadzenia spółdzielni. To właśnie wtedy zarządy będą musiały przedstawić realistyczne plany finansowe na 2026 rok i przegłosować odkładane przez miesiące podwyżki opłat.

Portal Infor.pl alarmuje, iż Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowych RP ostrzega przed podwyżkami cen ciepła choćby o sto procent w niektórych lokalizacjach. Po wygaśnięciu 30 czerwca 2025 roku ustawy ograniczającej wzrost cen energii cieplnej mieszkańcy bloków zostali pozbawieni jakiejkolwiek ochrony przed podwyżkami. Średni wzrost opłat za ogrzewanie może wynieść sześćset złotych miesięcznie więcej do czynszu.

Najbardziej dotkliwie odczują to mieszkańcy starych bloków, gdzie fundusze remontowe w wielu spółdzielniach są na skraju wyczerpania lub już przekroczyły stan zadłużenia. Lata zaniedbań konserwacyjnych dają o sobie znać w postaci przeciekających dachów, pękających instalacji wodnych, odpadających elewacji czy zużytych wind. Wszystkie te naprawy kosztują dziesiątki tysięcy złotych, a pieniądze muszą pochodzić z kieszeni mieszkańców.

Co to oznacza dla twojego domowego budżetu?

Jeśli mieszkasz w bloku zarządzanym przez spółdzielnię, musisz przygotować się na znaczące zwiększenie miesięcznych wydatków mieszkaniowych. Eksperci przewidują wzrosty opłat rzędu pięciu-ośmiu procent jako minimum, ale w spółdzielniach wymagających pilnych remontów podwyżki mogą sięgnąć piętnastu-dwudziestu procent, a choćby więcej.

Dla przeciętnej rodziny mieszkającej w bloku oznacza to dodatkowe sto-dwieście złotych miesięcznie tylko z tytułu wzrostu opłat eksploatacyjnych i remontowych. Do tego dochodzą podwyżki kosztów ogrzewania, które zgodnie z danymi cytowanymi przez „Rzeczpospolitą” mogą wynieść choćby sześćset złotych miesięcznie więcej. W skrajnych przypadkach oznacza to, iż czynsz może wzrosnąć o tysiąc złotych miesięcznie, co dla wielu rodzin będzie ciosem nie do zniesienia.

Portal Money.pl ostrzega, iż zaległości w opłatach mieszkaniowych przekraczają już 290 milionów złotych według danych Krajowego Rejestru Długów. Gdy jesienią rachunki wzrosną jeszcze bardziej, problemy z płynnością finansową pogłębią się dramatycznie, a wiele rodzin będzie zmuszone do zaciągania pożyczek na pokrycie kosztów mieszkaniowych.

Jak przygotować się na finansowy cios

Mieszkańcy spółdzielni nie są całkowicie bezradni wobec nadchodzących podwyżek, ale muszą działać już teraz, zanim jesienne walne zgromadzenia wprowadzą nowe stawki. Najbardziej skuteczną strategią jest aktywne uczestnictwo w życiu spółdzielni, co oznacza regularne chodzenie na zebrania, zadawanie niewygodnych pytań zarządowi oraz żądanie szczegółowych wyjaśnień każdego planowanego wydatku.

Często okazuje się, iż część kosztów można ograniczyć lub przesunąć w czasie, jeżeli mieszkańcy będą wystarczająco aktywni w kontrolowaniu decyzji zarządu. Grupy mieszkańców mogą także wspólnie negocjować umowy z dostawcami usług, porównywać oferty różnych firm świadczących usługi dla spółdzielni czy domagać się transparentnych przetargów na większe remonty. W skali całego osiedla takie działania mogą przynieść oszczędności liczące się w tysiącach złotych.

Warto też sprawdzić, czy spółdzielnia gospodaruje oszczędnie swoimi środkami. Ile wydaje na administrację i czy te koszty są uzasadnione? Czy przetargi na usługi są uczciwe i czy nie faworyzują określonych wykonawców? Czy fundusz remontowy jest adekwatnie wykorzystywany, a nie marnowany na niepotrzebne wydatki? Aktywni mieszkańcy często potrafią wymusić znaczące oszczędności, które przekładają się na niższe opłaty dla wszystkich.

Rządowe obietnice kontra rzeczywistość spółdzielni

Rząd na razie nie planuje systemowej pomocy dla mieszkańców bloków borykających się z rosnącymi kosztami utrzymania. Minister energii Miłosz Motyka zapowiedział wprawdzie wprowadzenie bonu ciepłowniczego dla najuboższych, ale według wstępnych szacunków koszt programu wyniósłby zaledwie trzysta-pięćset milionów złotych w 2025 roku. To kropla w morzu potrzeb, gdy tylko w jednym roku podwyżki mogą kosztować mieszkańców bloków kilka miliardów złotych dodatkowo.

Spółdzielnie muszą więc radzić sobie same, co w praktyce oznacza przerzucanie wszystkich rosnących kosztów na mieszkańców. Alternatywą jest zadłużanie się spółdzielni, ale to tylko odkłada problem w czasie i ostatecznie i tak prowadzi do jeszcze wyższych opłat w przyszłości, powiększonych o koszty obsługi długu.

Koniec ery taniego mieszkania w bloku

Najbliższe miesiące pokażą, czy zarządy spółdzielni potrafią pogodzić realne potrzeby remontowe i eksploatacyjne z ograniczonymi możliwościami finansowymi lokatorów. Jedno wydaje się jednak pewne – era taniego mieszkania w komunistycznym bloku definitywnie dobiega końca, a pytanie brzmi tylko, jak bolesny będzie ten proces dla milionów polskich rodzin.

Sytuacja spółdzielni mieszkaniowych będzie się systematycznie pogarszać w najbliższych latach. Rosnące koszty pracy przy jednoczesnych ograniczonych możliwościach finansowych mieszkańców to mieszanka wybuchowa, która może doprowadzić do poważnych problemów społecznych. Niektóre spółdzielnie mogą mieć problemy z płynnością finansową, jeżeli mieszkańcy nie będą w stanie pokryć rosnących kosztów.

Jesienne walne zgromadzenia będą pierwszym prawdziwym testem tego, jak daleko mogą posunąć się zarządy w podnoszeniu opłat bez wywołania buntu mieszkańców. Będzie to także sprawdzian solidarności społecznej – czy mieszkańcy o lepszej sytuacji finansowej zgodzą się wspierać tych, którzy nie dadzą rady pokryć podwyżek, czy też każdy będzie bronił się sam przed rosnącymi kosztami życia w bloku.

Idź do oryginalnego materiału