Ostrzeżenie ze snu: historia, która zmieniła wszystko
Anna zajmowała się przetworami – kiszeniem ogórków, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Jej mąż, Piotr, był w podróży służbowej i zabrał ze sobą klucze. W domu była tylko ona i ich córka, Zosia. „Któż to może być?” – mruknęła pod nosem, wycierając ręce w fartuch i idąc do wejścia.
Na progu stał chłopiec, może dziesięcioletni. Nieznajomy. Ubrany schludnie, z plecakiem na ramionach, ale jego spojrzenie było poważne, dojrzałe jak na dziecko.
— Dzień dobry — powiedział grzecznie. — Czy mógłbym porozmawiać z pani mężem? Jest w domu?
Anna zmieszała się.
— Witaj. Niestety, go nie ma… A czego potrzebujesz? Może ja mogę pomóc?
— Nie. Tylko on. To ważna sprawa.
Serce Anny ścisnęło się. choćby nie wiedziała, co odpowiedzieć.
— Wrócę później. O której zwykle jest w domu?
— Czasem jest, czasem wyjeżdża… Ale kim ty adekwatnie jesteś? Co się stało?
— Na razie nic. Ale może się stać. Do widzenia.
Anna śledziła wzrokiem chłopca, aż zniknął za rogiem. Co to za dziwna sprawa? Dlaczego ten dzieciak szuka właśnie jej męża? I skąd go zna? Cały dzień nie mogła znaleźć sobie miejsca. Gdy wieczorem Piotr wrócił do domu, od razu mu wszystko opowiedziała.
— Dzisiaj przyszedł do ciebie jakiś chłopiec. Miał ze dziesięć lat. Powiedział, iż musisz z nim pilnie porozmawiać. Nic więcej nie wyjaśnił.
— Co za bzdury? Nie znam żadnego chłopca. Może pomylił dom?
— Nie, wymienił twoje imię wyraźnie. Twierdził, iż potrzebuje rozmawiać tylko z tobą.
Piotr tylko wzruszył ramionami i poszedł się wykąpać. Ale Annę nie opuszczało niepokojące przeczucie. Kim był ten chłopiec? Może… jego nieznany syn? Z nieprawego łoża? Przecież Piotr miał przed nią inne kobiety… W myślach mignęło jej imię – Katarzyna. Kiedyś Piotr był bliski ożenku z nią. Może zaszła w ciążę i nie powiedziała?
Następnego dnia ostrożnie zaczęła dopytywać:
— Piotrze, pamiętasz tamtą, z którą prawie się ożeniłeś? Jak miała na imię?
— Aniu, po co ci to? Dawno zapomniałem. Kasia.
— Tylko tak… Ty wiesz o moich byłych, a ja o twoich prawie nic.
Anna natychmiast zaczęła szukać Kasi w mediach społecznościowych. Ale najwyraźniej zmieniła nazwisko, bo nie znalazła żadnych śladów. Pozostało tylko czekać, czy chłopiec znów się pojawi.
Kilka dni później Piotr oznajmił, iż wyjeżdża w delegację.
— Do pobliskiego miasta. Nikt inny nie chciał, a szef nalega, żebym to ja jechał.
Anna zaniemówiła. Piotr od lat nie jeździł służbowo. W uszach dźwięczały jej słowa chłopca: „Może się coś stać”. Intuicja podpowiadała – coś jest nie tak.
I oto, w przeddzień wyjazdu, ten sam chłopiec znów zapukał do drzwi. Anna gwałtownie wpuściła go do środka.
— Posłuchaj, powiedz mi, co chciałeś mu przekazać. Jestem jego żoną. Wszystko mu powtórzę. Jak się nazywasz?
— Tomek. Proszę pani… Mama mi się przyśniła i kazała pilnie przekazać pani mężu, żeby nie jechał. Inaczej… go nie będzie.
— Tomek, co ty mówisz? Jaka mama?
— Moja mama umarła pięć lat temu. Ale ostatnio często mi się śni. Babcia mówi, iż jesteśmy połączeni… Mama bardzo mnie kochała. Ojca nigdy nie poznałem. A mamę widuję tylko we śnie. Tym razem podała mi adres. Powiedziała, żebym powiedział tylko jemu…
Anna zaniemówiła. Po plecach przebiegł jej dreszcz.
— A wiesz, kim on był dla twojej mamy?
— Nie. Ale mama powiedziała, iż nie może jechać. Pod żadnym pozorem.
Anna odprowadziła chłopca i, zamykając drzwi, poczuła narastającą panikę. W duchy nie wierzyła… A jednak to było zbyt konkretne.
Następnego dnia Piotr wyjechał. Anna starała się uspokoić, zajmując się domem. Po południu zadzwonił telefon.
— Aniu, nie martw się… Nic mi nie jest. Ale… Stało się coś dziwnego.
— Co?! Co się stało?
— Jechałem. Słuchałem radia. Nagle na drogę wbiegła kobieta. W ostatniej chwili skręciłem, uderzyłem w barierkę… A auto przede mną wyleciało w powietrze. Był wypadek. Ludzie zginęli… To ja powinienem tam być.
— Boże…
— Nie wiem, kim była. Pojawiła się znikąd. I zniknęła. Gdyby nie ona – nie byłoby mnie.
Wieczorem Piotr wrócił do domu.
— Nie myślisz, iż to mogła być… tamta kobieta? Matka Tomka?
— Aniu… To przypadek. Jakaś dziwna sprawa.
— Nie, Piotrze. To nie przypadek. Czuję to.
Następnego dnia Piotr nagle westchnął głęboko.
— Już wiem. Przypomniałem sobie. Pięć lat temu szedłem koło płonącego domu. Ludzie stali i bali się wejść. A ja nie wytrzymałem – wbiegłem do środka. Wyniosłem chłopca. Ale jego matka już nie żyła…
Postanowili odnaleźć rodzinę. Gdy dotarli pod wskazany adres, powitała ich babcia Tomka.
— Tak, tu mieszka. To mój wnuk. Jego mama zginęła w tamtym pożarze. Pan go uratował. Jestem panu tak wdzięczna… On kilka pamięta. Zostały tylko zdjęcia. Ale ona mu się śni. A mnie… już nie.
— Ona ocaliła mnie…
— Kamila zawsze była wyjątkowa. Chce pan zobaczyć zdjęcie? Proszę…
Na fotografii była ona. Ta sama. Piotr poznał ją od razu.
W drzwiach pojawił się Tomek.
— Witajcie. Mama mówiła, iż żyjesz. Jest szczęśliwa. Ale powiedziała też, żebyś już nigdy nie jechał tamtą drogą. Tym razem by cię nie uratowała. Musisz to zapamię— Dzięki, Tomek — Piotr uśmiechnął się lekko, a Anna otarła łzę, rozumiejąc, iż czasem choćby sen może stać się mostem między światami.