W północnoirlandzkim miasteczku Ballymena w ciągu ostatnich dwóch nocy miały miejsce brutalne zamieszki, które brytyjskie i irlandzkie media jednogłośnie określają mianem rasistowskich.
Punktem zapalnym stała się sprawa sądowa przeciwko dwóm 14-letnim chłopcom pochodzenia rumuńskiego, oskarżonym o próbę gwałtu na nastolatce. Choć sprawa była w toku i dotyczyła indywidualnego aktu przemocy, reakcja lokalnej społeczności przerodziła się w zbiorowe ataki na cudzoziemców.
Od protestu do pogromu
W poniedziałek (9 czerwca) wieczorem w Ballymena odbyło się pokojowe czuwanie w miejscu domniemanego przestępstwa seksualnego. Zebrało się około 2,5 tysiąca osób. Choć początkowo było spokojnie, sytuacja gwałtownie wymknęła się spod kontroli. Zamaskowane osoby zaczęły atakować policję kamieniami, fajerwerkami i koktajlami Mołotowa.
W ciągu dwóch nocy rannych zostało 32 funkcjonariuszy Północnoirlandzkiej Policji (PSNI), a siedem osób zatrzymano. Policja odpowiedziała użyciem armatek wodnych i gumowych pocisków. Spłonęły dwa radiowozy, a dziesiątki sklepów, biur i domów zostały zdemolowane, splądrowane lub podpalone.
Ulice były barykadowane, samochody podpalane. Szczególnie brutalne ataki dotknęły domów imigrantów – zwłaszcza Rumunów i Filipińczyków. W jednym z przypadków mieszkańcy musieli ukrywać się na strychu, podczas gdy ich mieszkanie było plądrowane przez tłum.
– Kazali nam wyjść z domu. Krzyczeli, iż nas zabiją. Schowaliśmy się w środku. To było przerażające – przyznał Raymond Labani, mieszkający na Clonavon Terrace pracownik lokalnego zakładu Wrightbus.
Jego kolega z pracy, Kevin Rous – również pochodzący z Filipin – był na nocnej zmianie, gdy jego dom został zaatakowany. W chwili ataku w środku znajdowały się jego żona i dzieci, a napastnicy podpalili zaparkowany przed budynkiem samochód.
'You should play fair, talk to me. What are my faults?'
Kevin Rous, a Wrightbus nightshift worker from the Philippines, had his Cullybackey home targeted during anti-immigration unrest in Ballymena last night.
His car was burnt out while his wife and two children were inside… pic.twitter.com/vy4v4lm8dm
— The Irish News (@irish_news) June 10, 2025
Rasizm jako motywacja
Policja potwierdziła, iż zamieszki miały wyraźnie rasistowski charakter, a ataki były celowo wymierzone w mniejszości etniczne. Na domach zaczęły się pojawiać kartki z napisem „Tu mieszka Brytyjczyk” lub „Tu mieszkają Filipińczycy”. Była to próba uchronienia się przed agresją.
Szef policji Jon Boutcher nazwał wydarzenia „bezmyślną przemocą” i ostrzegł, iż ataki zagrażają nie tylko bezpieczeństwu mieszkańców, ale również toczącemu się postępowaniu karnemu. – Paradoksalnie przemoc ta zagraża samej sprawie, którą rzekomo ma wspierać –dodał.
Reakcja polityczna
Politycy z całego spektrum, od republikańskiej Sinn Féin po unionistyczną DUP, zgodnie potępili przemoc i wezwali do zachowania spokoju. Minister sprawiedliwości Naomi Long z Partii Sojuszu Irlandii Północnej (APNI) stwierdziła, iż nie ma miejsca w społeczeństwie na takie czyny i zapowiedziała pociągnięcie sprawców do odpowiedzialności.
Premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer podkreślił, iż „nie ma usprawiedliwienia dla przemocy, choćby jeżeli sprawa o napaść seksualną wzbudza emocje”. – Policja musi mieć możliwość prowadzenia dochodzenia bez presji społecznej – stwierdził szef brytyjskiego rządu.
Lokalny polityk Jim Allister z partii Tradycyjny Głos Unionistyczny (TUV), znany z antyimigracyjnych wypowiedzi, zasugerował, iż zamieszki są skutkiem „niekontrolowanej migracji”. Wywołało to ostrą krytykę ze strony innych partii, które zarzuciły mu podsycanie nienawiści.
Policja poinformowała o zamieszkach także w innych miejscowościach: w Carrickfergus, Newtownabbey, Coleraine, Lisburn oraz w północnym Belfaście. Palono samochody, wybijano szyby, doszło także do starć z policją.