Jeszcze niedawno były nierozłączne – ambitne, odnoszące sukcesy kobiety. Ewa i Anna prowadziły wspólnie kancelarię prawną w Warszawie i uchodziły za wzór przyjaźni oraz biznesowego duetu. Dziś jedna z nich siedzi w areszcie, a druga próbuje poskładać swoje życie po dramatycznych wydarzeniach. Śledczy podejrzewają, iż Anna próbowała otruć swoją ciężarną wspólniczkę środkami poronnymi.Od szkolnej ławki po wspólną kancelarięEwa i Anna znały się od dziecka. Razem kończyły szkoły, studiowały prawo, a kilka lat temu otworzyły wspólną kancelarię w centrum Warszawy. Ich kooperacja układała się bez zarzutu – przynajmniej do czasu. Na początku wiosny 2025 roku Ewa dowiedziała się, iż jest w ciąży. Wtedy, jak twierdzą śledczy, w Annie miało się coś zmienić. Z pozoru opanowana i wspierająca, miała w rzeczywistości planować coś, co dziś określane jest jako „niewyobrażalny czyn”.Tragiczna utrata ciąży i szokujące podejrzeniaWedług ustaleń „Faktu”, Anna miała w tajemnicy zamówić przez internet środki przerywające ciążę, a następnie – jak podejrzewa prokuratura – podawać je Ewie w jedzeniu i napojach. Kobieta poroniła, nie wiedząc, iż do tragedii mogły przyczynić się te właśnie substancje.PRZECZYTAJ TEŻ: Gm. Uchanie: Nie żyje 75-latek! Nietrzeźwy Ukrainiec rozpędzonym audi uderzył w jego samochódPrzez długi czas nikt nie podejrzewał podstępu. Sprawa wyszła na jaw dopiero kilka miesięcy później.Drugie uderzenie i nagrania z kamerLatem Ewa ponownie zaszła w ciążę. Znajomi kobiet twierdzą, iż Anna nie ukrywała swojego niezadowolenia. Pod koniec sierpnia sytuacja miała się powtórzyć – tym razem jednak prawda wyszła na jaw.Zainstalowane w kancelarii kamery zarejestrowały, jak Anna dodaje coś do jedzenia wspólniczki. Nagrania trafiły na policję. Śledczy zabezpieczyli materiał dowodowy i zatrzymali kobietę.PRZECZYTAJ: 19-latek z audi zderzył się z busem przewożącym żołnierzy. Dwie osoby trafiły do szpitalaProkuratura postawiła Annie zarzut usiłowania doprowadzenia do poronienia oraz skierowała wniosek o tymczasowy areszt. Sąd przychylił się do niego i kobieta trafiła na trzy miesiące do aresztu śledczego. Jak ustalili dziennikarze, nie przyznała się do winy.Toksyczna relacja i kontrola nad życiem przyjaciółkiZnajomi obu kobiet twierdzą, iż relacja Ewy i Anny od lat była bardzo intensywna. Anna miała być zaborcza, kontrolująca i chorobliwie zazdrosna o prywatne życie przyjaciółki. Ewa – jak mówią bliscy – próbowała stawiać granice, ale więź między nimi od dawna nie była zdrowa.Śledztwo trwaPolicja i prokuratura nie ujawniają szczegółów sprawy. – Nie udzielamy żadnych informacji w tej sprawie – poinformował Jakub Pacyniak z Komendy Rejonowej Policji Warszawa-Śródmieście.– Prokuratura nie przekazuje żadnych danych ze względu na dobro pokrzywdzonej – dodał Piotr Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.Dziennikarze dotarli do Ewy, ale kobieta nie zdecydowała się na rozmowę. Jej pełnomocniczka zaapelowała o poszanowanie prywatności klientki.