"Straciłem wiarę w ludzi...". Znany polski model przeżył niebezpieczną sytuację na drodze

6 godzin temu
Został zaatakowany i opluty, sprawcy próbowali ukraść mu samochód. Najbardziej jednak zdziwiła go reakcja osób, które na widok niebezpiecznego zdarzenia wyciągnęły telefony. I to nie po to, by dzwonić na policję. Tak o przerażającym zdarzeniu na drodze opowiada znany model Kamil Niziński.


To, co się dziś wydarzyło, sprawiło, iż straciłem wiarę w ludzi... - pisze w mediach społecznościowych Kamil Niziński. To model, którego kariera zaczęła się od zdjęcia na okładce książki "365 dni", potem zresztą napisał własną powieść.

Groźby, próba pobicia i kradzieży


Niziński podzielił się niebezpieczną i bulwersującą historią z życia. Z relacji, którą umieścił na Facebooku wynika, iż jechał ze swoją narzeczoną autem, gdy zauważyli dziwnie zachowującego się kierowcę.

Oboje przebywali u rodziców jego narzeczonej, Karoliny, w Małopolsce. Sam model też pochodzi z Wadowic, w tej chwili mieszka w Warszawie.

– Przed nami pojawiło się to srebrne Audi, którego kierowca od początku dziwnie się zachowywał – ostro hamował, przejeżdżał przez linie, zatrzymywał się na drodze i stał przez kilka sekund a potem znów ruszał. Przez tylną szybę Audi widziałem dwie osoby, kierowcę i pasażera. Na początku myśleliśmy z Karoliną, iż to może jeden drugiego uczy jeździć bo coś wymachiwali do siebie rękami – relacjonował Niziński w mediach społecznościowych (zachowaliśmy oryginalną pisownię).


Model pisze, iż wraz z narzeczoną utrzymywali dystans za podejrzanymi mężczyznami, aż do czasu kiedy zatrzymali się kolejny raz na drodze, otworzyli szybę i wyrzucili puszkę piwa na chodnik. Wtedy Niziński postanowił wyprzedzić i zatrzymać auto.

– Zanim doszedłem do tego samochodu. Kierowca z pasażerem wybiegli z auta w moim kierunku z jednym zamiarem – chcieli mnie pobić. Pierwszy podbiegł kierowca, z psychopatycznym wzrokiem krzyczał, iż mnie zabije. Odepchnąłem go kiedy próbował mnie uderzyć, ten mnie opluł, a ja cofnąłem się kilka kroków widząc, iż nadbiega drugi napastnik – opisał zdarzenie (pisownia oryginalna). Dodał, iż podejrzani próbowali też ukraść jego auto.

Twierdzi, iż najbardziej w tej całej sytuacji zaskoczyło go zachowanie innych ludzi. Pisze, iż zajście obserwowali inni kierowcy, ale żaden z nich nie wysiadł z auta, by udzielić mu wsparcia.

Dodaje też, iż ucieszył się, gdy zobaczył, iż osoba postronna wyjęła telefon, bo myślał, iż zadzwoni po policję. Ku jego zaskoczeniu mężczyzna nie wybrał numeru 112, ale... zaczął nagrywać.

– Woleli nagrywać niż reagować, najbardziej boli, iż nikt nie pomógł – dodaje.

Ostatecznie mężczyźni odjechali. "Po kilku minutach przyjechała policja, wzięli od nas zeznania, nagrania i tablice rejestracyjne. Nie wiem jak to się skończy, ale aktualnie trudno nam dojść do siebie po tym jak bardzo nasze społeczeństwo zobojętniało" - czytamy we w poście modela.

Dziennikarze "Super Expressu" zapytali o tę sprawę wadowicką policję. Jej rzeczniczka stwierdziła, iż policjanci dotarli na miejsce zdarzenia, "opatrolowali okolicę, ale nie znaleźli wskazanego pojazdu". I na tym interwencja się skończyła.

Idź do oryginalnego materiału