W Polsce paragon to obowiązek przedsiębiorcy. jeżeli sprzedawca go nie wyda, grozi mu grzywna. Klient nie odpowiada za nic – może zapomnieć, może nie chcieć. Nikogo to nie obchodzi. Ale we Włoszech? Tu sprawy wyglądają zupełnie inaczej.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce
We Włoszech obowiązują przepisy, które nakładają obowiązek nie tylko na sprzedawcę, ale też na… kupującego. Tak – klient ma obowiązek zabrania paragonu, a jeżeli tego nie zrobi, może dostać mandat.
To nie żart. Włoska Guardia di Finanza – odpowiednik naszej skarbówki i celników w jednym – kontroluje klientów wychodzących ze sklepów, restauracji, kawiarni. jeżeli nie masz paragonu, może paść pytanie:
„Scusi, dov’è lo scontrino?” – czyli: Przepraszam, gdzie paragon?
A jeżeli nie masz co pokazać, możesz usłyszeć coś mniej przyjemnego. Mandat może wynieść choćby 500 euro. Dotyczy to również turystów – stara łacińska maksyma mówi, iż nieznajomość prawa szkodzi. Niewiedza nie chroni przed odpowiedzialnością. Włoskie prawo działa na zasadzie: jeśli klient weźmie paragon, sprzedawcy trudniej oszukiwać. Dlatego państwo przerzuca część odpowiedzialności na kupujących. To sposób na walkę z szarą strefą – przynajmniej na papierze. W praktyce? Bywa różnie. Ale… kontrola może się zdarzyć.
Jeśli jesteś turystą, raczej nie zostaniesz od razu ukarany. Włoscy inspektorzy bywają wyrozumiali. Ale formalnie – mogą wystawić mandat. I właśnie dlatego, dla świętego spokoju, warto paragon jednak zabrać.