
Ten fotoradar był niszczony w ubiegłym roku kilkukrotnie, ale “zarobił” dla miasta prawie 20 mln dolarów.
Władze Toronto zdecydowały, iż wprowadzą nowe, bardziej widoczne oznaczenia ostrzegające kierowców przed kamerami mierzącymi prędkość. Decyzję podjęto w czwartek wieczorem podczas posiedzenia rady miejskiej – jako część szerszego projektu zgłoszonego przez burmistrz Olivię Chow.
– Celem tych kamer nie jest wystawianie mandatów, tylko zmiana zachowań kierowców. Chciałabym, żeby ludzie po prostu zwalniali, zamiast przekraczać prędkość – powiedziała burmistrz podczas konferencji prasowej zorganizowanej z okazji otwarcia nowych boisk do koszykówki w Scarborough. – Dlatego zaproponowałam instalację dużych, widocznych znaków ostrzegawczych.
Rada zdecydowała się na zmiany po serii aktów wandalizmu – tylko w ostatnim tygodniu zniszczono pięć miejskich fotoradarów. Zdaniem burmistrz Chow, lepsze oznakowanie to także sposób na ograniczenie takich incydentów.
– Znak musi przykuwać uwagę, żeby nikt nie mógł powiedzieć, iż go nie zauważył – podkreśliła.
Nie wszyscy radni podzielają jednak entuzjazm burmistrz. Paul Ainslie z Scarborough, który również uczestniczył w wydarzeniu na boisku, skrytykował pomysł.
– Uważam, iż brak znaków byłby skuteczniejszy. Gdyby kierowcy nie wiedzieli, gdzie są kamery, jeździliby wolniej wszędzie – stwierdził.
W ramach nowelizacji przepisów zmieniony zostanie również sposób naliczania mandatów: kierowca będzie mógł otrzymać określoną liczbę kar z jednej kamery, zanim otrzyma stosowne powiadomienie pocztą.
Na podst. CityNews