Wyrok ws. przywłaszczenia blisko 3 mln zł. Są apelacje

4 godzin temu
Zdjęcie: Wyrok ws. przywłaszczenia blisko 3 mln zł. Są apelacje


Będzie dalszy ciąg procesu trojga prawników oskarżonych o przywłaszczenie blisko 3 mln zł. Pieniądze z odszkodowania za bezprawne przejętą kamienicę miały trafić na Katolicki Uniwersytet Lubelski. Sąd pierwszej instancji skazał ich na wyrok w zawieszeniu, zobowiązał do oddania pieniędzy i zakazał wykonywania zawodu przez pięć lat.

Biuro prasowe Sądu Okręgowego w Lublinie poinformowało w poniedziałek (12.05) Polską Agencję Prasową, iż wpłynęło dotychczas dziewięć apelacji w tej sprawie, w tym od wszystkich obrońców oskarżonych i od prokuratury. Akta sprawy nie zostały jeszcze przekazane do sądu apelacyjnego.

W lutym 2025 sąd pierwszej instancji uznał troje radców prawnych za winnych przywłaszczenia blisko 3 mln zł. Dwoje z nich zostało skazanych na 11 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata i zapłatę 67,5 tys. zł grzywny. Trzeci – w związku z dodatkowym zarzutem oszustwa – usłyszał wyrok roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata i zapłatę 75 tys. zł grzywny.

Sąd orzekł wobec całej trójki również pięcioletni zakaz wykonywania zawodu radcy prawnego. W ramach naprawienia szkody zobowiązani są solidarnie do zapłaty 2,9 mln zł dla dwojga spadkobierców.

Właścicielami kamienicy przy ul. Czystej w Lublinie było starsze małżeństwo, które przez wiele lat próbowało odzyskać budynek zajęty po wojnie na potrzeby wojska. Mężczyzna zmarł w 1996 r., ale w 2013 r. sąd przyznał jego żonie ponad 4 mln zł odszkodowania z odsetkami.

Kobieta pragnęła spełnić wolę męża i przekazać znaczną część pieniędzy na Katolicki Uniwersytet Lubelski dzięki utworzeniu specjalnego funduszu, z którego miały być finansowane „projekty naukowe i badawcze opracowywane przez nauczycieli akademickich KUL”. Kobieta zmarła w 2017 r. Po kilku latach o sprawę darowizny zapytali kancelarię przedstawiciele uczelni, którzy zdecydowali się złożyć zawiadomienie do organów ścigania.

Według sądu oskarżeni wspólnie i w porozumieniu przywłaszczyli powierzone im mienie wielkiej wartości, to jest 2,9 mln zł. Ustalono, iż na podstawie udzielonego im przez klientkę pełnomocnictwa z 2011 r. pobrali na rachunki bankowe kancelarii 3,7 mln zł odszkodowania i 518 tys. zł odsetek. Następnie po wypłaceniu ustalonego wynagrodzenia i poniesionych kosztów rozporządzali pozostałymi środkami wbrew temu umocowaniu. Dokonywali w imieniu własnym wypłat gotówkowych, przelewów i transferów na 14 lokat terminowych, działając na szkodę klientki, a następnie jej ustawowych spadkobierców.

Sędzia Marcelina Kasprowicz w uzasadnieniu wyroku przypomniała, iż w 2014 r. rektor KUL pierwszy zwrócił się do kancelarii o udzielenie informacji o stanie prowadzonej sprawy, na którą otrzymał odpowiedź, iż została złożona skarga kasacyjna do Sądu Najwyższego. – W treści tej lakonicznej odpowiedzi nie ma mowy o tym, iż wyrok jest już prawomocny od ponad roku i środki są zdeponowane. Wyrok w normalnym toku instancji był prawomocny i podlegał wykonaniu (…). I ta bezczynność trwała aż do 17 lipca 2017 r., kiedy pani K. poinformowała o zakończeniu wszystkich spraw i użyła zwrotu, iż zaistniały przesłanki do uruchomienia funduszu, ale nie przesłała tekstu ustanowienia funduszu. Zrobiła to dopiero 30 sierpnia 2017 r. na wyraźne żądanie KUL – dodała sędzia Kasprowicz.

Według sądu oskarżeni prawnicy jednocześnie powinni – lub wręcz musieli – wiedzieć, iż nie ma takiego tworu prawnego, jak fundusz na uczelni. Podkreślono, iż zamiarem mocodawczyni było przeznaczenie pieniędzy na wsparcie pracowników naukowych KUL, a ich zadaniem było ten cel zrealizować poprzez „dostępne instrumenty prawne”. – Zwróciła się do podmiotów profesjonalnych i to oczekiwanie nie zostało przez oskarżonych spełnione – dodała sędzia.

Zdaniem sądu w tej sprawie jawi się obraz intencjonalnego przetrzymywania tych środków na kontach kancelarii po to, by mogła czerpać korzyści z lokat i potrącać sobie środki za obsługę funduszu, „który nie istniał”.

Podczas procesu podejrzani o przywłaszczenie prawnicy nie przyznawali się do zarzucanych im czynów.

Polska Agencja Prasowa / RL / opr. ToMa

Fot. Krzysztof Radzki / archiwum RL

Idź do oryginalnego materiału