
„Znowu nie ma gdzie usiąść” – żali się płocczanin na jednej z grup w mediach społecznościowych. Teorii, dlaczego nie ma już nakładek, gwałtownie zaczęło przybywać…. Na Facebooku zasugerowano, iż winni tajemniczemu zniknięciu drewnianych elementów prawdopodobnie są wandale i złodzieje, którzy „niestety dobrze się mają”. „Jacy pracowici” – zauważył kolejny wypowiadający się mężczyzna. Następny dociekał, gdzie wlaściwie byli strażnicy miejscy.
Na tym nie koniec… „Ćwierć miliona złotych z naszych podatków wytrzymało na betonowych klockach, ile? 2 lata? – dziwił się jeden z komentujących.
Dopiero pan Dariusz wysunął inną możliwość niż zmasowana kradzież i wandalizm: „Były siedziska: olaboga, będą wysiadywać i chlać menele. Nie ma siedzisk: olaboga, nie ma gdzie usiąść. A może one zostały zabrane do konserwacji i za 2-3 dni wrócą?” – napisał.
Zapytaliśmy biuro prasowe płockiego ratusza o przyczynę braku nakładek na siedziska. I potwierdziło się, iż to nie żadni złodzieje uwzięli się na odrywanie nakładek od spoczników. Wszystkiemu winne są, jak usłyszeliśmy, stwierdzone wady drewnianych elementów.
Operacja ocieplania deptaku
Polegała na wyeliminowaniu z całej ul. Tumskiej siedzisk, które ustawiono tam jeszcze w 2006 r. (i co tu kryć, mocno już podniszcznych, z widocznymi spękaniami i z odłupanymi narożnikami), których – w kilku kolorach – łącznie było 240.
8 lutego 2024 r. wielka łyżka koparki usuwała jeden sześcian po drugim z całej ul. Tumskiej.
Dodajmy, iż tamta operacja była dość hałaśliwa i bynajmniej nie taka szybka. Najpierw odłupywano granitowe płyty, którym były pokryte betonowe spoczniki. Aby podnieść ciężkie siedziska z podłoża należało podważać je metalowymi prętami, potem przesunąć na łychę koparki, aby ta przeniosła elementy na cieżarówkę. A dalej już wszystkie „klocki” odjeźdżały w siną dal, odchodząc do historii i zostawiając przechodniom widok świecącej pustkami ul. Tumskiej. Ale nie na zawsze. Niektóre z tych pustych miejsc już pod koniec lutego ub. r. zajęły spoczniki wykonane z granitu strzegomskiego w jasnym kolorze, od góry pokryte nakładkami z drewna jesionowego. Wybrano jasny odcień. – Wszystkie zaimpregnowaliśmy bezbarwnym lakierem – twierdzili w biurze prasowym ratusza.
Siedzisk już było mniej – z 240 elementów liczba zmniejszyła się do 80 (w tym 26 nakładek wyposażono w oparcia).
Koszt prac wyniósł niecałe 260 tys. zł, w tym za spoczniki przyszło zapłacić 159,4 tys. zł, za nakładki – 98,2 tys. zł.
A tak to teraz wygląda…
Foto: KB