Nagły powrót sprawy Iwony Wieczorek. Dziennikarze wskazują na policję

10 godzin temu
Autorzy książki "Zaginiona Iwona Wieczorek. Koniec kłamstw" w rozmowie z Onetem ujawnili kulisy śledztwa, własne ustalenia i hipotezy. Marta Bilska i Mikołaj Podolski wskazali, iż w pewnym momencie podejrzenia śledczych padły choćby na funkcjonariuszy policji.


Mikołaj Podolski powiedział Onetowi, iż może ujawnić, iż "wątek policyjny dla śledczych z zespołu komendy wojewódzkiej był bardzo mocno brany pod uwagę". – Oni naprawdę poważnie brali pod uwagę, iż ktoś z policji mógł maczać palce w tym zaginięciu – powiedział w rozmowie z Onetem.

Wątek policji w sprawie Iwony Wieczorek


Podolski odnosił się do działań policji w 2025 roku, kiedy – jak opowiedział w rozmowie z portalem – rozpracowywali sprawę Zatoki Sztuki. On został wówczas wezwany na przesłuchanie nie tylko do sprawy Zatoki, ale również oddzielnie do sprawy Iwony Wieczorek.

– Natomiast kilka lat później prokurator Krupiński z Krakowa wziął tę sprawę i zaczął bardzo dokładnie analizować te wszystkie doniesienia. W końcu doszło do takiego precedensowego zdarzenia, iż prokurator kazał każdemu pomorskiemu policjantowi pisać oświadczenie, w którym miał stwierdzić, czy coś mu wiadomo na temat utrudniania śledztwa w sprawie Iwony Wieczorek. Tak iż to nie jest tak, iż tylko my podejrzewamy udział jakiegoś policjanta. To robiły też kolejne zespoły śledczych – opisał dziennikarz.

Dziennikarka Marta Bilska dodała do tego: – Przez tę sprawę cały czas policja się jakoś przewija. Na nagraniu po przejściu Iwony przejeżdża patrol policji. I takich policyjnych wątków w tej sprawie jest więcej. To potęguje wrażenie, iż coś tutaj może nie grać.

Podolski w rozmowie z Onetem przypomniał także, iż "w dodatku w tej historii pojawił się policjant, bo Iwona spotykała się z policjantem krótko przed zaginięciem".

– On później nie zgłosił się do jej mamy z żadną deklaracją pomocy. pozostało kolejny watek, związany z ochroną Dream Clubu. To już nam wyszło przy temacie Zatoki Sztuki, która należała do tych samych ludzi co Dream Club. Wiele źródeł twierdziło, iż Dream Club był ochraniany również przez czynnych zawodowo policjantów. Rozmawiałem kiedyś z szefem tej ochrony. On twierdził, iż nie bierze czynnych policjantów do pracy, ale potwierdził, iż emerytowanych to jak najbardziej – wskazał.

– Nie możemy oczywiście powiedzieć, iż ktoś na pewno z policji umyślnie zrobił tutaj coś złego. Nie ma na to dowodu. Natomiast są potwierdzone dowody na szereg kosmicznych błędów policji – zastrzegł dziennikarz w rozmowie z Onetem.

Co wiemy o sprawie Iwony Wieczorek?


Między godz. 2:56 a 3:37 dziewczyna próbowała skontaktować się z kilkoma swoimi znajomymi. O godz. 2:56, a następnie o 3:02, Iwona Wieczorek poprosiła SMS-owo o kontakt koleżankę Katarzynę P.

"Drugie wejście od molo, czekam" – to treść wiadomości wysłanej o godz. 3:11 do Adrii S. Dwadzieścia minut później 19-latka napisała do kolegi Kamila D. SMS-a o treści "Żyjesz?". "Tak, żyję, śpię" – odpisał.

O godz. 3:33 wysłała ponownie SMS-a do Adrii. "O g***o mnie zaczepiają" – napisała, ale nie wspomniała, o kogo chodzi. Po trzech minutach nastąpiło połączenie telefoniczne między koleżankami. Adria S. zeznała, iż z Wieczorek rozmawiała głównie o tym, iż jej rzeczy zostawi na swoim balkonie.

Później zarejestrowano jeszcze dwie ostatnie aktywności telefonu komórkowego Iwony Wieczorek. "Zadzwoń proszę" – to treść SMS-a, jaki o godz. 3:47 otrzymał od niej Kamil D. "A co się stało pijaku?" – brzmiała jego odpowiedź. Po chwili dziewczyna podjęła bezskuteczną próbę dodzwonienia się do Pawła P. O godz. 3:49 bateria w jej telefonie się rozładowała. O godz. 4:12 Iwona Wieczorek pojawia się ostatni raz przed kamerą miejskiego monitoringu, a potem ślad za nią się urywa.

Idź do oryginalnego materiału