Wczesny poranek w codziennym znoju: Walka o przetrwanie na ulicach.

polregion.pl 1 tydzień temu

Dzisiaj znowu wstałem o trzeciej nad ranem. Pracuję jako śmieciarz na ulicach Warszawy. Dzięki dobrym ocenom w liceum dostałem stypendium na Politechnikę Warszawską. Marzę o zostaniu inżynierem. Nie dla pieniędzy, ale dla lepszego życia i pomocy rodzinie.

To niełatwe. Żeby pogodzić studia z pracą, muszę planować każdą minutę. Budzę się o trzeciej. Przed wyjściem uczę się godzinę lub dwie. Pracuję od piątej do dziewiątej, czasem dłużej. Potem pędzę do domu lub do publicznej toalety – myję się, jak mogę. Zimą marznę, latem pot nie schodzi.

Czasem spóźniam się na wykłady. Innym razem, mimo iż się umyłem, czuć ode mnie śmieciarkę. Nie robię tego dla przyjemności – nie mam wyboru.

Koledzy z roku patrzą na mnie krzywo. Odsuwają się. Śmieją się po cichu, ale słyszę. Niektórzy dramatycznie otwierają okna. Inni rzucają głupie uwagi. Nikt nie chce siedzieć obok.

Schylam głowę. Nie odpowiadam. Otwieram zeszyt i skupiam się na wykładzie. Czasem ręce mi drżą ze zmęczenia. Czasem oczy same się zamykają. Ale wytrzymuję. Bo chcę zmienić swoje życie.

Wykładowcy to widzą. Zawsze odpowiadam poprawnie. Rozumiem szybko. Nigdy nie ściągam. Nie narzekam.

Pewnego dnia, po trudnym kolokwium, profesor wszedł do sali z poważną miną. Powiedział, iż wszyscy oblali. Zapadła cisza. Potem dodał:

— Wszyscy… oprócz Wojtka.

Rozległy się szepty. Niektórzy nie wierzyli. Inni warknęli: „Pewnie profesor mu pomaga”, „Ciekawe, jak on w ogóle się uczy”.

Profesor spojrzał na mnie i zapytał głośno:
— Jak to robisz, Wojtek? Dlaczego tak dobrze sobie radzisz?

Zagryzłem wargę. Nie przywykłem do tego, by wszyscy na mnie patrzyli. W końcu odpowiedziałem:
— Uczę się na głos. Powtarzam, aż zrozumiem. Robię notatki. Nagrywam się i słucham w pracy.

Nikt nie odezwał się.

Tego samego dnia profesor usłyszał, jak kilku studentów wyśmiewa się ze mnie. Zatrzymał ich.
— Wy nie wiecie, co to trud — powiedział. — On pracuje od świtu, gdy wy jeszcze śpicie. A i tak radzi sobie lepiej niż wy. Powinniście się wstydzić. Zamiast drwić, uczcie się od niego.

Zamilkli. Niektórzy spuścili wzrok. Jeden podszedł i przeprosił. Drugi też. Profesor usiadł obok mnie i szepnął:

— Nie poddawaj się. Życie nie zawsze jest sprawiedliwe, ale to, co robisz, ma sens. Nie jesteś sam.

Uśmiechnąłem się tylko. W środku czułem, iż wysiłek w końcu przynosi owoce.

Nie zatrzymuj się. Twoja wartość nie zależy od tego, co myślą inni, ale od tego, co robisz, gdy nikt ci nie pomaga. Tak jak Wojtek. Nie rezygnuj. To, co robisz dziś, kiedyś zaprocentuje. Zasługujesz na to.

Idź do oryginalnego materiału