Wypadki na polowaniach

wildmen.pl 1 dzień temu

Wszyscy zadajemy sobie pytanie. Co należy zrobić, by myśliwi nie mylili człowieka z dzikiem?

Odpowiedz na to pytanie jest prosta, bo albo myśliwy źle rozpoznał cel, albo jest raptusem lub lekceważy zasady bezpiecznego posługiwania się bronią. W pierwszym wypadku możemy mówić o fatalnym zbiegu okoliczności, a dwóch następnych mamy do czynienia z osobami, które nie powinni zostać myśliwymi.

Reklama

Na to pierwsze recepty nie ma prócz uświadamiania ludziom, iż wypadki z bronią tak jak wypadki samochodowe, na rowerze, basenie, czy w pracy zdarzają się i zdarzać będą. Chodzi o to by minimalizować ryzyko ich wystąpienia, choć nie da się np. całkowicie wyeliminować ryzyka rykoszetu…

Nieodpowiedzialni myśliwi

Wypadki spowodowane lekceważeniem przepisów zdarzają się najczęściej we własnym gronie. Nie rozumiem takiego zachowania, ale jak pokazuje życie część z nas wozi załadowaną broń w samochodzie – „bo jest zabezpieczona i nic się nie może stać”. Tylko czasami – raz na kilka milionów razy zapomnimy jej zabezpieczyć i pada niekontrolowany strzał. Tego typu sytuacje mają miejsce również w trakcie zbiorówek.

Reklama

Najgorsza jednak sprawa z raptusami. Ledwie zwierz się ukazuje, a on już ciągnie za cyngiel. Na zbiorówce lepiej mieć stanowisko jak najdalej od takich osobników, dla których szum w kukurydzy, to na pewno dzik, każdy „ruch” w oddali – ani chybi zwierz…

Często tacy myśliwi pod wpływem swoich kolegów popełniają fatalny w skutkach błąd, bo słysząc – strzelaj, strzelaj, bo ucieknie – przestają myśleć. Nic nie widzą poza domniemanym celem.

Reklama

Raptusy strzelają i często trafiają, czasami pudłują, a raz na kilka milionów przypadków trafiają niestety w człowieka. Z moich obserwacji wynika, iż to w większości dobrzy strzelcy. Dużo strzelają i są dumni ze swoich umiejętności…

Opowieści przeciwników polowania

Jak jest, tak jest, ale raz na kilkanaście milionów przypadków polowań z broni myśliwskiej ranny zostaje lub ginie człowiek. Prawdopodobieństwo jest bardzo niskie, ale ze względu na „medialność” nasi przeciwnicy stworzyli wrażenie, iż myśliwi to mordercy i biegają po lesie tylko po to, by coś zastrzelić.

Reklama

Póki nie zaczniemy tego pokazywać na tle innych wypadków, to w ich „opowieść” będzie wierzyć społeczeństwo. Czy wiecie, iż w zeszłym roku w wypadkach spowodowanych przez rowerzystów zginęło 75 osób, czyli 75 razy więcej niż wypadkach spowodowanych przez myśliwych, bo na polowaniu jedna!

Mieliśmy ponad 20 morderstw z użyciem broni palnej innej niż myśliwska. Znaczy to, iż statystyczny Polak ma 20 razy więcej szans zostać zamordowanym przy użyciu broni niż zginąć z ręki myśliwego. Musimy te dane wtłaczać w obieg publiczny!

Wspólny przekaz

Czy z bezpieczeństwem na polowaniach jest gorzej niż kilkanaście lat temu? Nie! Tylko kiedyś, jak był wypadek bronią na Podlasiu, to wiedział o tym powiat, co najwyżej napisali w wojewódzkiej gazecie. Dziś w ciągu 24 godzin o wypadku wie cala Polska i powstaje wrażenie, iż jest ich więcej.

Nie walczymy z tym wrażeniem, nie używamy statystyk. Niestety ciągle nie ma jednolitej strategii. Pisałem już o tym wielokrotnie – musi być przekaz dnia, który powinien wychodzić od rzecznika. Bo dziś każdy myśliwy pisze po swojemu. Jedni dobrze inni używają swoich „tłumaczeń” i działając w dobrej wierze – szkodzą!

Niestety sami mniej walczymy z niebezpiecznymi zachowaniami kolegów. Widać „syndrom oblężonej twierdzy”. Im bardziej nas atakują tym mniejsze jest przyzwolenie dla samokrytyki. „Nie rozdziera się szat, gdy wróg u bram” – to myślenie niestety coraz powszechniejsze…

Najwyższy wymiar kary

Kiedy zaczynałem polować – a było, to dawno, dawno temu – za zachowane niebezpieczne na zbiorówce prowadzący, łowczy, prezes – tu będzie wulgarnie – jeb…li aż miło. Kur.. i .uje latały w powietrzu niczym gęsi w Parku „Ujście Warty”, a myśliwy się nie odzywał, bo wiedział, iż zbroił. Czasami prowadzący zarządzał „odpoczynek” od polowania na jeden, czy dwa mioty i sadzał na wóz lub puszczał w nagonkę, by delikwentowi, który zbyt pochopnie pociągnął za spust, „tańczył na linii” lub przed trąbką zszedł ze stanowiska dać czas – na ochłoniecie i przemyślenie swojego zachowania.

Dziś? Jak prowadzący zwróci uwagę myśliwemu, to obraza majestatu i pyskówka. Każdy jest najmądrzejszy, więc prowadzący dla spokoju ducha często, gęsto przymyka oczy na drobne przewinienia. A czasami te drobne przewinienia zamieniają się w grube, ale wtedy jest już za późno.

O zmianie regulaminu i zwiększeniu uprawnień prowadzących pisałem już wielokrotnie. Bo niby prowadzący jest „car i boh” ale w praktyce jedyne, co może, to wykluczyć z polowania. To jedyne realne uprawnienie jakie ma i rozumiem, iż po ten – najwyższy wymiar kary – nie zawsze chce sięgać.

O tym, co zmienić w przeczytacie w kolejnym felietonie…

Idź do oryginalnego materiału