
Wypoczynek amerykańskiej rodziny na rajskich Bahamach zakończył się dramatem. 23-letni Amerykanin, który przyleciał na wyspę Paradise Island z najbliższymi, został znaleziony martwy na plaży dzień po zgłoszeniu jego zaginięcia.
Śmierć na Bahamach
Młody Amerykanin zatrzymał się wraz z rodziną w jednym z luksusowych hoteli na Bahamach. Ostatni raz był widziany 4 kwietnia około godziny 21:00 podczas wspólnej kolacji. Według relacji bliskich, mężczyzna oddzielił się od rodziny, by pójść po kurtkę – i już nie wrócił.
Zaniepokojona matka, nie mogąc skontaktować się z synem telefonicznie, zgłosiła jego zaginięcie miejscowej policji. Poszukiwania zakończyły się tragicznie – ciało 23-latka odnaleziono na plaży 5 kwietnia, tuż po godzinie 5:30 rano.
Policja przekazała, iż sekcja zwłok wykazała jako przyczynę śmierci utonięcie. Funkcjonariusze dodali, iż na tym etapie nie ma przesłanek, by podejrzewać udział osób trzecich.